Rozdział 7
Siedziałam na fotelu obitym skórą w kolorze musztardy. W powietrzu unosił się zapach pieczonej kaczki i smażonych ziemniaków,na tę myśl zaburczało mi w żołądku. Rozglądnęłam się po pokoju, w koncie stała wyższa ode mnie agawa,obok niej znajdowała się duża żółta żyrafa z wyłupiastymi oczkami. Ściana naprzeciwko była zapełniona fotografiami. Zdjęcia z urodzin babci, mój roczek, wizyta u ortodonty jak również stawianie przeze mnie pierwszych kroków. Poczułam jak ktoś zakłada mi rękę na ramię, ostentacyjnie odwróciłam się w stronę babci.
-Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam- powiedziała.
-Kocham cię babciu.-wychlipałam
-Ja ciebie też skarbie.
-Mogłabym się u ciebie zatrzymać?
-Ależ oczywiście, czy coś się stało?
-Nie nic, chciałam cię w końcu zobaczyć. -wymyśliłam na poczekaniu.
Babcia w odpowiedzi pokiwała głową i wzięła mnie w swe objęcia.
-Twój pokój stoi tam gdzie stał. Pozmieniałam parę rzeczy mam nadzieje, że ci się spodoba.
-Naprawdę? Jesteś kochana! -krzyknęłam.
Nie odwracając się pobiegłam w stronę drzwi sypialnych, kiedy je otworzyłam zaniemówiłam. Moim oczom ukazał się pokój prawdziwej nastolatki a nie dziesięcioletniej dziewczynki z zaburzeniami psychicznymi. Ściany koloru beżowego, na jednej widniała tapeta w pasy.Ciemne meble oraz turkusowy dywan świetnie komponowały się ze sobą. W koncie stał stoliczek i krzesło a nad nimi wisiał plazmowy telewizor. Położyłam torbę na dużym szarym łóżku. Pomieszczenie było fantastyczne, babcia musiała się rzeczywiście napracować przy remoncie. Położyłam się i zamknęłam oczy, nie mogłam przestać się uśmiechać. Wreszcie jestem w miejscu gdzie mogę odetchnąć, spełnienie moich najskrytszych marzeń. Z czerwonej torby wyjęłam laptopa, odpaliłam i weszłam na socjetę. Obejrzałam uważnie swój profil. Zdjęcie profilowe całkowicie zamazane, pięcioro znajomych w których skład wchodziła moja matka chrzestna i ojciec, reszta składała się z dwóch dziewczyn i jednego chłopaka poznanego na dniu ,,Kto czyta nie błądzi,, ,nawet go dobrze nie poznałam.Wyłączyłam maszynę i wzięłam w dłonie kosmetyczkę, ruszyłam w stronę toalety. Porządnie umyłam ciało. Nałożyłam na siebie świeże ciuchy i upięłam włosy w niedbałą kitkę.
-Kochanie obiad na stole!-zawołała babcia.
-Już schodzę!
Zdziwił mnie fakt iż nie zostałam przemaglowana przez ową babcię,co ja tutaj robię i czego chcę. Jednak zrobiło mi się miło kiedy przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Schodząc potknęłam się o krawędź schodów, upadłam z hukiem na podłogę. Zawyłam z bólu.
-Co się dzieje? Weronika?! -wołała babcia.
Przed oczami zatańczyły mi białe plamki, krew odpłynęła z twarzy. Po chwili podniosłam się i usiadłam na stopniu. W oddali ledwo dostrzegłam starszą kobietę bladą jak kreda.
-Spokojnie, to tylko wypadek.-oznajmiłam
Babcia spojrzała na mnie z wyraźną ulgą i pokiwała porozumiewawczo głową. Zeszłam na dół i usiadłam przy zastawionym stole. Babcia zajęła miejsce na wprost mnie.
Obiad minął w przyjemnej atmosferze, postanowiłyśmy usiąść w ogrodzie i porozmawiać.
Leżałyśmy na kocu i rozmawiałyśmy, czas upłynął nam bardzo szybko.
Z góry chciałam was przeprosić za to, iż aczkolwiek nic nie dodawałam. Nie denerwujcie się jeżeli spóźnię się z rozdziałem mam nadzieje ów ten wam przypadł do gustu. Mój ask.
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz