sobota, 11 stycznia 2014

                         Rozdział 4
   Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk z dołu. Szybko wyskoczyłam z łóżka, narzuciłam na siebie szlafrok. Pędem puściłam się w stronę drzwi, dostrzegłam mamę kłócącą się z ojcem. Miała twarz mokrą od łez, tata rozpalony do czerwoności, ściskał w prawej ręce telefon. Nagle huknął:
-Nie! Nie ma takiej mowy, rozumiesz? Nie drąż tematu, to bezsensu!
-Ale to może być dla niej szansa! Lekarz powiedział, że zaburzenie chodu można operować! Jest iskierka, będzie mogła normalnie się poruszać!- Płakała mama.
 Chyba mnie nie dostrzegli, schowałam się bardziej za szafą.
-Słyszałaś jakie są konsekwencje, prawda? Paraliż na całe życie, ty naprawdę chcesz zniszczyć psychicznie Weronikę? Nie dosyć nacierpiała się przez twoje chore pomysły?
-Zaryzykujmy proszę!
-Nie ma mowy, zadzwoń tylko do lekarza i powiedz, że się zgadzasz, a mnie i swojej córki już nie zobaczysz.
-Mam tego dość! Wynoś się z domu!- darła się na cały głoś matka.
  Tata zaciskał usta w cienką linię widać było, że krew spłynęła mu z twarzy. W ręce wziął torbę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Wyszedł po prostu wyszedł. Zostawił nas. Mama bezwładnie opadła na fotel. Schowała twarz w dłoniach. Płakała jakby obdzierali ją ze skóry. Podeszłam do niej.
-Co się stało?- zaczęłam bez wstępów.
-Nic skarbie, doprawdy nic.-uśmiechnęła się przez łzy. - Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i jesteś dla mnie najważniejsza.
-Dobrze. Gdzie tata?
-Ma ważną sprawę w pracy, musiał szybko wyjść. - odparła.
  Zamarłam. Osoba, która przed chwilą wmawiała mi jak bardzo mnie kocha, teraz stała przede mną i kłamała w żywe oczy. Powoli nie wytrzymywałam.
-Nie jestem już dzieckiem. Chyba możesz powiedzieć mi o ,,Sprawach Dorosłych,, czyż nie?
-Daj mi święty spokój, idź do pokoju weź leki i połóż się spać. Zostaw mnie samą!
-Tak?! To może czasem pomyślisz co mówisz!
-Nie podnoś na mnie głosu!
-Nienawidzę Cię! Jesteś najgorszą matką na świecie! - krzyknęłam.
 Gdybym mogła chociaż szybciej się poruszać. Właśnie gdybym...
  Powoli dotarłam do pokoju. Trzasnęłam drzwiami, stoczyłam się na podłogę. Co ja właściwie zrobiłam? Jak mogłam? Zrobiło mi się wstyd, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nigdy wcześniej nie pyskowałam do mamy, co ja mam zrobić? Z oka poleciała mi łza, jak to łza, poleciała i kolejna. Weź się w garść! Kulasie, tępa idiotko. Nie z takimi rzeczami sobie radziłaś!
   Wstałam. Rozejrzałam się po pokoju, ruszyłam w stronę półki z książkami. Z pudełka wyjęłam skrawek papieru, tłustym drukiem widniał na niej:
,,Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo
Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną
Mówiłem sobie wiele razy "zmień coś" i zmieniałem
Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe
Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz
Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś,,
Zeus.  ,,Hipotermia,,
   Przeczytałam fragment pięć razy, po chwili doszedł do mnie sens tych słów. Położyłam się na łóżku z kartką na piersi. Myślami znów powróciłam do tamtego wieczoru. 24.12.2010 r. Pisk opon, krzyk, migoczące światła karetki, policja, bezradne spojrzenia rodziców i ból. Otworzyłam oczy, nie lubiłam wspominać tamtej tragedii. Ale kto by lubił? Wstałam z łóżka, podeszłam do biblioteczki i wyjęłam książkę. Zaczęłam czytać. Książka, jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć. Nie mam pojęcia kto wymyślił literaturę, lecz z pewnością był geniuszem.




 Kolejny rozdział. Przepraszam, że przez tydzień nic się nie pojawiało ale wiecie .. Nauka. Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Mój ask:klik

                                                                                                   Marta

3 komentarze:

  1. No, to już wiemy dlaczego tak na nią mówią. Bardzo fajne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie dalej nie mogę się doczekać BOSKIE :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham, kocham, kocham. Marta, dalej dalej dalej <3

    OdpowiedzUsuń