poniedziałek, 6 stycznia 2014

                      Rozdział 3
   Obudziły mnie krople deszczu bębniące o okna. Otworzyłam powoli oczy, gdzie ja jestem? Pokój był cały zamalowany na biało, na jednej ze ścian widniał rysunek kota. Rozpoznałam tą salę od razu, to szpital. W koncie na fotelu spała mama, spojrzałam na łóżko. Żadnej kroplówki. Całe szczęście. Obok mnie na stoliku stał kubek z wodą. Poczułam nagle wielkie pragnienie, chaotycznie ruszyłam się z miejsca. Coś trzasnęło, odwróciłam się i ręką popchnęłam szklankę, wylądowała na podłodze. W drzwiach stanęła pielęgniarka, z grymasem na twarzy patrzyła się na mnie.
-Wszystko w porządku? Jak się czujesz?- powiedziała oschle.
-Dobrze. Co ja tutaj robię?- odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając.
-Z opowieści twojej mamy wynika, że zemdlałaś.
-Długo byłam nieprzytomna?
-Zaledwie jeden dzień.
  Pielęgniarka kazała mi się położyć, dała leki i poszła. Po dwudziestu minutach wstała mama. Wyglądała strasznie, wory pod oczami, rozmazany makijaż, włosy w nieładzie. Kiedy mnie zobaczyła, od razu się uśmiechnęła. Usiadła na krześle obok mnie.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam,  wtedy w aucie zemdlałaś. Myślałam, że dostanę zawału. Na szczęście lekarz powiedział, że to chwilowe. Co się stało? Dlaczego tak zareagowałaś? – uważnie mi się przyglądała.
-Mamo.. Ja.. Chodzi o to, że nie chcę zostać tutaj w liceum. Wiem jak Ci na tym zależy ale ja po prostu nie mogę. – powiedziałam z rezygnacją.
-Rozumiem, nic na siłę. Jeżeli nie tu to gdzie?
-Nie mam sprecyzowanych planów, daj mi się zastanowić dobrze?
-Jak nie chcesz to nie ma sprawy, nie będę Cię zmuszać, tylko powiesz mi czemu nie chcesz zostać?
-Myślałam nad bardziej prestiżowymi szkołami.
-Yhym...Jutro Cię wypuszczają, przyjadę po ciebie z ojcem.
-Mamo mogłabyś coś dla mnie zrobić?
-Zależy co?
-Jedź do domu, wyśpij się i ogarnij bo strasznie wyglądasz- powiedziałam.
-Wiesz może masz jednak rację. Jadę, a ty masz mi się tutaj trzymać!
  Śmiałyśmy się do rozpuku.
  Mama wyszła a ja sprawdziłam skrzynkę. Nikt się o mnie nie martwi, pewnie w szkole nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Odstawiłam telefon, spojrzałam na obrazek, który przedstawiał kota. Beztrosko biegał po polu, miał roześmiane oczy. Ile ja bym dała aby poczuć się tak jak zwierzątko z rysunku. Przymknęłam oczy, po chwili usnęłam.
  Obudziła mnie jedna z pielęgniarek. Znacznie milsza od wcześniejszej.
-Jak się spało? Pomogę Ci się przyszykować. Zaraz będą tu twoi rodzice. – powiedziała i uśmiechnęła się od uch do ucha.
-Dziękuję Pani za pomoc.
-Mów mi Liza. – mówiąc to, przeszła przez salę i wzięła torbę z moimi rzeczami.- Idź się umyj, proszę twoje rzeczy – podała mi moje ubrania. – Ja w tym czasie Cię spakuję. Leć, leć ! Na co czekasz? Łazienki na lewo. 
- Dobrze.
  Wyszłam z pokoju. Szybkim krokiem przemierzyłam odległość z sali do toalet. Weszłam do kabiny, ciuchy położyłam na półeczce. Odkręciłam wodę, ustawiłam na ciepłą. Stałam pod prysznicem z piętnaście minut, czułam jak ciepło dotyka każdego miejsca na moim ciele. Umyłam ciało i głowę. Wytarłam tułów szorstkim ręcznikiem. Ubrałam się i podeszłam do jednego z luster. Do kontaktu włożyłam kabel od suszarki. Dość szybko zajęło mi samo suszenie, na dnie w kosmetyczce widniało coś jeszcze, to był tusz do rzęs. Mama chyba spakowała go umyślnie. Otworzyłam pokrywkę, stanęłam bliżej lustra, wolno przejeżdżałam nim po rzęsach. Spojrzałam w lustro, nieźle. Wzięłam w dłonie wszystkie swoje rzeczy i podeszłam do Sali szpitalnej gdzie czekała na mnie Liza.
-Twoi rodzice już przyjechali, daj kosmetyczkę i ręcznik.- podałam.
 Pielęgniarka w tępię ekspresowym zawinęła ręcznik i włożyła do torby.
- Trzymaj. – powiedziała i podała mi torbę. – Rodzice czekają na zewnątrz.
  Wyszłam ze szpitala cała w skowronkach. Nie żeby mi tam było jakoś specjalnie źle ale nie lubiłam takich miejsc. Jedna wielka wylęgarnia zarazków i czekających, kaszlących emerytów, którzy tylko czekali aby opowiedzieć biednemu człowiekowi o historii ich życia. Na myśl o tym przeszły mnie ciarki. Tata stał przy aucie szeroko się uśmiechając a mama siedziała w samochodzie  i sprawdzała coś w telefonie. Podeszłam do ojca, wziął ode mnie rzeczy i ucałował w policzek.
-Możemy jechać? Dobrze się czujesz? – zapytał troskliwie.
-Tak, tak – odpowiedziałam.
 Wsiedliśmy do wozu, przywitałam się z mamą. Z torby wyciągnęłam telefon, zastanawiało mnie co działo się dziś w szkole. Oczywiście nie dowiem się ponieważ nie mam numer nikogo z klasy. Lekcji też nie przepiszę. Muszę się  hamować z tą utratą przytomności bo będę mieć luki w zadaniach domowych. Nim się obejrzałam a byliśmy już w pod domem. Weszłam z mamą do środka, nic się nie zmieniło, ale jak miało kiedy mnie nie było dosłownie jeden dzień?
-Mamuś ja idę do siebie. – powiedziałam
-Dobrze, jakby się coś działo to alarmuj.
 Szybkim krokiem przemierzyłam domowe schody, otworzyłam drzwi od pokoju. Torbę rzuciłam na łóżko. Usiadłam przy laptopie. Skąd tu wytrzasnąć lekcje?
Wiedziałam jednak, że i tak nie mam od kogo pożyczyć zeszytów. Wyjęłam książki i zaczęłam uzupełniać następne tematy. Skończyłam przed dziewiątą, spakowałam przybory do plecaka. Stwierdziłam, że nie ma sensu się kąpać bo robiłam to rano. Ubrałam piżamę i zeszłam na dół. Mama z tatą oglądali film. Kiedy usłyszeli kroki jak na Komedę odwrócili głowy w moją stronę.
- Coś się stało skarbie?- zapytał ojciec.
-Nie nic, chciałam się tylko napić. Zaraz wracam na górę.
     Kiwnął głową. Podeszłam do lodówki, wyjęłam stamtąd sok. Sprawdziłam czy któryś z rodziców nie stoi za mną. Odkręciłam butelkę i bez nalewania napiłam się. Odstawiłam napój i poszłam na górę. Wskoczyłam pod pościel, zgasiłam światło, po półgodzinie zasnęłam.
            

    A oto kolejny rozdział. Myślę, że wam się podoba, rozdziały będą pojawiać się co kilka dni. Przepraszam jeżeli spóźnię się dzień lub dwa. Macie tutaj aska, którego założyłam specjalnie dla was: http://ask.fm/ScryptMercy  



                                                                                                      Marta.

3 komentarze: